Straszliwie się ostatnio rozleniwiłam. I to nie tylko blogowo! Obibok. Na szczęście od soboty wakacjeee, więc siły wrócą :] W ramach relaksu dałam się złapać na wszechobecne reklamy i przeczytałam Atlas chmur. Hmm, szału nie robi, ale może film będzie miał więcej polotu. Tak czy owak, czasu na lekturę nie uważam za stracony – dzięki niej przyszedł mi wreszcie do głowy jakiś nowy temat na wpis.
Mapy we wnętrzach – jakoś sobie nie wyobrażam tego efektu w moim mieszkaniu (globtroter ze mnie żaden). Ale zdecydowanie rozumiem entuzjastów, zwłaszcza w wypadku map vintage, pokazujących różne dziwaczne i tajemnicze obszary.
Oczywistym rozwiązaniem jest mniej lub bardziej kreatywne powieszenie mapy:
via dobreprojekty-blog.blogspot.com
Jeszcze prostszym rozwiązaniem jest dekupaż dowolnego elementu mieszkania. To mi się nawet całkiem podoba :]
via dishfunctionaldesigns.blogspot.com
Nie można też zapomnieć o pradawnym, PRL-owskim sposobie na mapę – na eleganckim biureczku, pod taflą szkła. Klasa sama w sobie! ;D
Lubię to :)
Wspaniale!