Uwielbiam „Friendsów„! Każdy odcinek widziałam co najmniej trzy razy. Nie oglądam ich już co prawda bez przerwy (tylko mniej więcej przez miesiąc raz do roku), ale mimo to pamiętam duuużo kwestii i często drażnię współwidzów wypowiadaniem ich na głos wraz z bohaterem ;]
À propos bohaterów, tak na marginesie, w testach najczęściej okazuje się, że najbardziej przypominam Phoebe, chociaż zawsze chciałam być Chandlerem. Chyba z wiekiem moje marzenie się spełnia, bo dziś w tym teście wyszedł mi właśnie on!
Wracając do tematu – dla uprzyjemnienia piątkowego przedpołudnia zbadałam rynek gadżetów związanych z serialem. Okazuje się, że na stronie NBC we wdzięcznym dziale retro można nadal zakupić rozmaite przedmioty, w liczbie aż 47. Ja najchętniej nabyłabym:
1) Coś związanego z ulubioną kawiarnią bohaterów – Central Perk. Przesiadywanie w niej i picie kawy jest nieodłącznym elementem właściwie każdego odcinka.
Kubek, 15 dolarów, NBC Universal Store
2) Koszulkę przypominającą o najzabawniejszych momentach i motywach:
Tę kwestię wypowiedział Joey w odcinku The One where Everybody Finds Out, 26 dolarów, NBC Universal Store
To uparcie powtarzała Phoebe w The One with the Prom Video, 26 dolarów, NBC Universal Store
Tę koszulkę nosił Ross w The One with the Tiny T-Shirt, 26 dolarów, NBC Universal Store
Ross wyglądał w niej następująco (niezwykle dumnie, trzeba przyznać):
via t-shirts.com
3) Coś upamiętniającego największy hit Phoebe – Smelly Cat:
Magnes, 5 dolarów, NBC Universal Store
I na deser – miejsce, na które natrafiłam przypadkiem kilka miesięcy temu, kiedy szukałam potencjalnego noclegu w Sankt Petersburgu. To Mini-Hotel Friends. Już na pierwszy rzut oka widać niesłychane podobieństwo do serialowych wnętrz ;D Wszystkie zdjęcia pochodzą ze strony internetowej hotelu.
A! Nocleg już od 500 rubli, czyli około 50 złotych.
Kończąc, polecam obejrzenie przynajmniej jednego odcinka dla relaksu po całym tygodniu ciężkiej pracy. Podałabym mój ulubiony, ale takiego nie mam, za dużo wspaniałości w tych dziesięciu sezonach.
I UWAGA! „Friendsi” są godni oglądania tylko w oryginalnej wersji językowej! Stanowczo odradzam polskie tłumaczenie, jest toporne, okropne i powoduje mój głęboki wstyd. Kto chce zostać prawdziwym fanem, musi zatem sięgnać po słownik i zasiąść do ekranu! Ja sama nauczyłam się tym sposobem masy słów i idiomów. A dzięki temu, że była to niezwykle przyjemna i bezstresowa metoda nauki, większość z nich pamiętam do dzisiaj.